Rano po 10.00 ruszyliśmy rowerem na szlak, prosto na leśne dukty. Pogoda nie rozpieszczała, choć początkowo nawet nie padało. Celem naszym była polana w lesie nad stawem, gdzie miało czekać ognisko i kiełbaski do zrobienia. Wydawało się, że będzie to delikatna rodzinna, wycieczka ze szczytnym celem "Skołuj POMOC".
Aż tu nagle, prawie u celu, miała miejsce kraksa. Dwie Panie szczepiły się rowerami, a Janek wjechał w nie centralnie. I o ile ręce i nogi pozbierane okazały się całe, o tyle nasz rower stracił przyczepność i całe powietrze w kole. Pompowanie zdało się na nic i tak zostaliśmy uziemieni w środku lasu i przy padającym deszczu. Dalej, na ognisko droga była już daremna, a do domu 10km...
Szybka decyzja i Janek wraca na moim rowerze, a ja ciągnę wrak z buta. Przy dużej determinacji i wzajemnej motywacji dotarliśmy po 2,5 godzinie walki do cywilizacji, cali i w miarę zdrowi. A przede wszystkim dumni, że potrafiliśmy sobie poradzić w naprawdę kryzysowej sytuacji. Jestem dumny z mojego Bohatera!!

Komentarze

Popularne posty