Poranne ścieżki znowu zawiodły nas pod masyw Babiej Góry i pozwoliły od rana cieszyć się pięknem świata. I choć kwadrans po dwunastej byliśmy już z powrotem na parkingu, żar leżący się z nieba dał się we znaki.
Pojawił deficyt zabranej wody, a wiejący na grani wiart potrafił parzyć wręcz skórę. Co było w późniejszych godzinach, boję się myśleć. I tylko współczuję tym śmiałkom, którzy dopiero wtedy ruszali na szlak.

Komentarze

Popularne posty