Byliśmy dzisiaj z dorastającą młodzieżą na najnowszej części sagi Gwiezdnych Wojen: Ostatni Jedi. Film to niestety miałki jak dla mnie i nie umywający się do ubiegłorocznego The Roque One. Tam była świeżość i Moc, a tutaj jedynie odgrzewane kotlety mielone. I żeby było jasne. Żadne tam burgery wołowe a ledwie letnie mielone nie pierwszej świeźości. Kończąc i nie spojlerując dodam w necie znalazioną opinię, z którą zgadzam się w każdym słowie: Ostatni Jedi nie jest może katastrofą (..). Jest też na swój sposób lepszy niż Przebudzenie Mocy. Jednakże zawodzi. Nie wszystkie elementy zagrały tak, jak powinny, a pod koniec seansu czułem się lekko znudzony. Jak wtedy, gdy oglądałem Władcę Pierścieni: Powrót Króla w kinie będąc nastolatkiem. Bawiłem się w miarę dobrze, ale drugi raz do kina raczej nie pójdę. 

Komentarze

Popularne posty