W KSIĘŻYCOWĄ JASNĄ NOC nosiła tytuł powieść Williama Wartona, którą kiedyś spotkałem na mojej drodze. Mówiła o grupie amerykańskich żołnierzy zagubionych w zimowych lasach w Ardenach, w Wigilię 1944 roku. Był też film o tym tytule z całą plejadą wschodzących wtedy (1992) gwiazd: Gary Sinise, Kevin Dillon, Ethan Hawke czy John McGinley.
Wczoraj wieczorem aura nie była zimowa jak w filmie, ale księżyc, choć lekko zamglony sprawiał, że można było spokojnie biec z wyłączoną czołówką. Nawet pomiędzy drzewami, przy wodzie, miało się wrażenie, że światła jest zdecydowanie dość, aby swobodnie stawiać kroki. Takie wycieczki biegowe mają niesamowitą oprawę, a organizm nie rozpraszany innymi bodźcami pracuje jak dobrze naoliwiona maszyna. Kroki stawiają się równo, propriocepcja czyli czucie głębokie działa bez zarzutu. Ale to już temat na odrębny post.
Niemniej wybiegałem wczoraj 20km w tempie 6:06 min/km i pozbyłem się blisko 2 000kcal
Progres jest i połączenie ćwiczeń siłowych, odpoczynku i coraz dłuższych wybiegań działa

Komentarze

Popularne posty