Powróciłem, jak ten syn marnotrawny, do zajęć na siłce. Dobre dwa miesiące nie wyciskałem żelaza w górę, ani nie wspinałem się na orbitreku. Ostatni raz było to jeszcze przed maratonem, w połowie września. Dzisiaj za to, od razu poszedłem grubo. Zmienił się adres, towarzystwo i potencjał maszynowni. O ile wcześniej odwiedzałem lokal o nastawieniu na klienta biegowego z mocnym akcentem bieżni, orbitreków, wioseł czy rowerków, gdzie ławeczka i sztanga to były dodatki, o tyle nowy adres to przede wszystkim maszyny w ilości niespotykanej, kilka ławeczek i parę bieżni na rozgrzewkę. Z racji zawieszenia obecnie butów na kołku, pocisnę kilka tygodni teraz żelazo w górę i powalczę ze sztangą i pochodnymi...☺

Komentarze

Popularne posty