Tak prezentowaliśmy się przed startem w najbardziej pasjonującym biegu naszego życia.
II Górski Półmaraton w Jedlinie Zdroju prowadził tymi wszystkimi wzgórzami w tle, by poprzez tunel kolejowy przyprowadzić nas do bazy.
Pogoda dopisała znakomicie, miejscówki skończyły się w ciągu tygodnia na początku roku, a 550 szczęśliwych ludzi nie mogło się doczekać wystrzału z zabytkowej rusznicy. Później rozgrzewające kilka kilometrów ulicami miasta i ostry podbieg w górę, gdzie alpejskie łąki zaskoczyły swym widokiem. Dalej zbieg w dół do drogi publicznej, podbieg do Pałacu Jedlinka na bufet na 8 km. Potem już tylko mozolne podbiegi w lesie do 14 km, gdzie nastąpiła kulminacja wysokości. Od tego momentu ostre zjazdy w dół, aż do samego tunelu na 18 km, urozmaicony zaskakującą wizytą w ruinach zamku Nowy Dwór. A na zamku, gdy udało się już tam wdrapać, czekali rycerze dopingujący całym gardłem. W samym tunelu było magicznie i na tyle jasno, że czołówka była zbędna. Niestety tu pojawiły się skurcze, które paraliżowały moje uda. Ostatnie 7 km to była już tylko walka o dotrwanie i wyrywanie każdego metra, gdy można było biec. A że to był już czas zbiegów do mety, bolało bardzo. Na mecie, po przebiegnięciu równych 25km czas zatrzymał się na 3:10:24. Sam bieg, trasa i organizacja tylko potwierdziły słuszność zdobycia przed rokiem nagrody Debiut Roku w Biegach Górskich. Już marzę, aby skosztować raz jeszcze tych szlaków☺

Komentarze

Popularne posty