Ostatnie poprawianie butów, dopinanie popręgów i wio pode górę. Blisko 500 osób wystartowało o 11.00 w rytm bicia kościelnych dzwonów, aby zmierzyć się z niewiadomą. Bo choć trasa prawie znana, to organizatorzy znowu policzyli ją po swojemu. Od rana było jasne, że to słońce będzie rozdawało dziś karty i trzeba od początku rozważnie szafować siłami. Gorąc i brak wiatru to były dwie rzeczy, które od samego początku utrudniały bieg. Na szczęście organizator zadbał o odpowiednią ilość wody na punktach, a dodatkowo pojawiły się kurtyny wodne. Sama trasa, niezwykle malownicza miajała dość szybko, przechodząc płynnie z podbiegów w zbiegi i odwrotnie. Las, łąka, grań, zagajnik czy polana, mijały jak w kalejdoskopie. Po 12 km zaczęły się zbiegi, na 16 km trzeba było zdobyć zamek Nowy Dwór, gdzie znowu czekali z dopingiem wojowie z drużyny Mieszka, a na 18 km był wlot do tunelu, który dość szybko wyrzucił nas na 20 km. Potem mozolna wędrówka rozgrzanym skrajem drogi wojewódzkiej, podbieg i ostatnie kilometry zieloną łąką w pełnym słońcu. Na mecie, jak przed rokiem 3:10h, co nie jest spełnieniem marzeń, ale wynikiem, którego nie mogłem wczoraj poprawić. Adam ubiegał 2:24h i mocno poprawił wynik sprzed roku. Impreza na Piątkę, rozwija się i chyba już na stałe zagościła na mapie polskich biegów górskich.

Komentarze

Popularne posty