Nogi, które przebiegły blisko 56 kilometrów. Ponad 10 godzin na szlaku. Stopy, które przestały być suche już na samym początku, zanim z asfaltowej drogi wbiegliśmy na łąki a później w las. I ten stan powtarzał się wielokrotnie. Czasem woda omywała zimną falą tylko palce. Czasem było całkowite zanurzenie i chlupotało jeszcze długo wyciskając się na zewnątrz. Czasem był tylko uślizg po powierzchni. Czasem po kostki tonąłem w błocku o konsystencji płynnego gipsu. Bo bieg po mokrym szlaku skończył się szybko. Po 3h było już bieganie po lepkiej mazi a'la nutella. Później były ślizgi po maśle, aż pod koniec zbiegu zaczęło się  brodzenie w płynnym gipsie. Stopy wyszły z tego bez szwanku a buty lekko zbrudły jak na obrazku. To wszystko jednak nie znaczy nic w porównaniu z radością biegu i nawracającą euforią pokonania takiego dystansu. Kolejny raz mogę więcej...

Komentarze

Popularne posty