Z powyżej zamieszczonych surowców uwarzyłem wczoraj zupę flisacką. Jest to mój debiut na polu zupowym, ale zawsze kiedyś trzeba zacząć, więc czemu nie od rybnego wyzwania. Inspiracją był przepis zamieszczony na stronie Runner's World, ale jedynie inspiracją. Tak więc na talerzu znajdują się atrybuty flisackie czyli ryba surowa, tu łosoś, ryba wędzona, tu łosoś wędzony, raki w skorupach, tu krewetki oraz wino, koper, czosnek, cebula, kartofle, marchew i cytryna, tu limonka. Dodatkowo jest kukurydza, ale to okazało się pomyłką. A że na flisackie barce jest chłodno, zupa musi rozgrzewać, więc pieprz i peri-peri obowiązkowo. Całość do gara, jakiej 3 litry wody i niech ogień pode kotłem pyrkoce. Powolutku, bez pośpiechu, tak jak nurt na dużej rzece. Nie zapominajmy o dużej ilości kopru, pęczek na wstępie i drugi na końcu, gdy ogień już przygasł i wywar pracuje pod przykryciem. 
Dla wyostrzenia smaku można wprost na talerz zetrzeć odrobinę sera zza pazuchy, tu parmezan się przytrafił. Polecam wszystkim na niegorące letnie i jesienne wieczory. Mój sagan już pusty, ale brzuszek pełny i załoga zadowolona

Komentarze

Popularne posty