Tak oto prezentuje się komplet medali z wszystkich trzech edycji Biegu Niezłomnych - Pamięci Żołnierzy Wyklętych, bo taka jest pełna nazwa tej imprezy. Jak już napisałem wczoraj, blisko 1000 zawodników stanęło na starcie, aby w te upalne sobotnie przedpołudnie oddać hołd często Bezimiennym Bohaterom. Trasa dobrze mi znana, niezmieniona od pierwszej edycji od samego startu wiedzie pod górę. Na początku uliczkami miasta, by w okolicach pierwszego kilometra przejść w drogę szutrową i leśny dukt. Pogoda zawsze w tych dniach jest słoneczna i gorąca, ale w tym roku było wyjątkowo sucho i bieg do czwartego kilometra odbywał się w tumanach pyłu. Ci, którzy biegli bez wody mieli naprawdę ciężko. Na 4 km mój czas to 28:11, czyli duża strata, ale do odrobienia. Później zaczęły się zbiegi i tutaj mogłem pokazać doświadczenie w tym elemencie, zdobyte m.in podczas przygotowań do Chudego. Kolejne kilometry leciałem lewym pasem, pewnie zbiegając i odrabiając straty. Na 8 km mój czas to 49:28, czyli drugą czwórkę pobiegłem w 21:17. Ale w tym momencie rozpoczął się kolejny podbieg w pyle i zagotowałem się. Po prostu upał dał o sobie znać i zacząłem tracić ostrość w oczach. Wymusiło to na mnie zwolnienie do marszu i konieczność wychłodzenia się. Dopiero po dobrych kilkuset metrach ruszyłem do biegu, ale to wystarczyło jedynie na wynik 1:03:11, czyli blisko 30 sekund gorszy niż przed rokiem, ale i tak lepszy niż w debiucie na tej trasie w 2014 roku. Średnia wyszła mi 6:30 min/km, co wstydu nie przynosi, zwł. że ukończyłem bieg na 606 pozycji, gdy przed rokiem byłem prawie 150 miejsc niżej, a w 2014 roku blisko 250 pozycji niżej. To tylko pokazuje jak trudne warunki panowały w sobotę na trasie. Na mecie rzutem na taśmę wyprzedziłem jeszcze zawodnika z numerem 95 i ustawiłem się w długiej kolejce po butelkę wody i zasłużony medal.

Komentarze

Popularne posty