Przywitanie ze Śląskiem rozpocząłem od zaległego wolnego wybiegania. Padło na Chorzów i Park Śląski, gdzie mam już sprawdzoną 5 km pofałdowaną trasę z fajnym podbiegiem. W zależności od potrzeb można ją multiplikować do woli i klepać dystans. Teraz wypadło 15 km w pełnym śniegu i marznącym deszczu, więc łatwo nie było. Przyznam, że miałem kryzys na ostatnim podbiegu, ze względu na brak wsparcia choćby w postaci płynów. To jednak był spory wysiłek w tych warunkach i bez wody okazał się trudny. Na szczęście w samochodzie czekał termos z gorącą herbatą i pożywny posiłek w domu. Całość zajęła godzinę i trzy kwadranse w tempie 7min/km.

Komentarze

Popularne posty