To był ciężki dzień rozpoczęty spóźnioną pobudką o 4.34. Później już było tylko gorzej, szybciej i bardziej nerwowo aż  do popołudnia. Dlatego też wieczorny bieg w Świdnicy był niezbędny, oczekiwany i zbawienny. Zestaw obowiązkowy, 7 km po pętli w ciszy, spokoju i idealnej harmonii: Armii Krajowej do przejazdu, Pionierów na dół, ale przez park do samego lodowiska i dalej Śląską do szpitala. Przez Rondo Orląt Lwowskich i z obiegnięciem galerii do Mieszka. Koło rzeźni i Zagłoby Saperów do góry, dalej Księcia Bolka do przejazdu. Spacerową i Kolejową do pierwszego przejazdu i mocny finisz Armii Krajowej pod samego Mac'a.

Komentarze

  1. Łomatko! Wstawać o 4-5.00, żeby biegać??? To nie dla mnie... Ja się o tej godzinie przewracam na drugi bok. Ale pochwalam, pochwalam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na szczęście bieganie było wieczorem, a poranna pobudka to tylko obowiązki☺

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty