Dzisiaj do ręki wpadła mi świetna muza, o której tyle już usłyszałem w radiowej Trójce. Żeby nie przeinaczać faktów, pozwoliłem sobie zacytować fragment tej historii, zaczerpnięty z empik.com :

W 1976 roku Zbigniew Wodecki, namówiony przez przyjaciela, by nagrał solową płytę, wszedł do studia z nieskrępowaną niczym wyobraźnią, głową pełną wspaniałych wzorców zza Atlantyku i przede wszystkim ze swoim fenomenalnym warsztatem kompozytora, aranżera, instrumentalisty i wokalisty. Wydana wówczas debiutancka płyta „Zbigniew Wodecki", do niedawna zapomniana, jest niesłychanie spójna stylistycznie, oryginalna aranżacyjnie, wciągająca melodycznie i pamiętna w warstwie lirycznej.

Kiedy członkowie zespołu Mitch & Mitch po latach odsłuchali debiutancką płytę Wodeckiego zakochali się w niej od pierwszego przesłuchania i zaczęli snuć wizje wspólnej pracy nad zapomnianym materiałem. Wizje przerodziły się w plany, a te udało się zrealizować - najpierw w 2008 roku w radiowym Studiu im. Agnieszki Osieckiej, a pięć lat później na festiwalu Off w Katowicach. W kwietniu ubiegłego roku muzycy powtórzyli występ w Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego. Efekty można odsłuchać na płycie „1976: A Space Odyssey”.

Komentarze

Popularne posty