Po tak absorbującej i wyczerpującej trasie, jaką była niedzielna przebieżka w Beskidzie Żywieckim, poniedziałek zapowiadał się niepokojąco. Wydawało się, że będzie mega-zakwas i ogólnie samopoczucie do dooopy. A tu niespodzianka! Zmęczenie w nogach rzekłbym normalne, jak to po przetruchtaniu kilkunastu kilometrów, a nastrój poprawny. Stawy i ścięgna na swoim miejscu, bez uszczerbku na zdrowiu. W zestawieniu z bliskim zgonem, jaki zaliczyłem na Hali Boraczej, gdzie dystans, upał i brak cukru w mózgu zmieliły mnie totalnie, dzisiaj było wręcz bojowo. Pewnym pozytywnym symptomem, że nie będzie tragedii była szybka regeneracja w postaci drzemki jeszcze pode schroniskiem na drewnianej wąskiej ławeczce☺
Dla podtrzymania tego nastroju wymasowałem się dzisiaj 3 x kwadrans w solankowym jaccuzzi, ponaciągałem ścięgna i rozjechałem mięśnie na wałku...

Komentarze

Popularne posty