Oto efekty porannej przebieżki dziką plażą. Wczoraj rozpocząłem niejakie przymiarki ku temu, pierwszy rekonesans wzdłuż brzegu, określenie celu i takie tam.  Jednoznacznie wybrałem kierunek granicy z Hiszpanią, czyli właśnie dzikiej plaży. Rano wstałem grubo przed siódmą i po porannej gimnastyce byłem już w biegu. Z początku nieśmiało, bo pusto,
rozbiegując buty po piachu ruszyłem przed siebie. Niestety, tuż za granicą ostatnich leżaków i parasoli rozpoczęła się kraina cudownych  wielkich muszli, których co ładniejsze okazy zmuszały mnie do zatrzymywania się. I tak z biegania wyszło grzybobranie, choć cel został osiągnięty: 9 km i dobra godzina w ruchu w tempie 6:45 min/km. W drodze powrotnej zrobiło się już naprawdę ciepło i ludzi przybywało z każdym krokiem.

Komentarze

Popularne posty