Tak prezentowały się Brooks'y CASCADIA model 11 po swoim dziewiczym rejsie na dystansie ponad 20 kilometrów w masywie Wielkiej Sowy. Wybierając się rano na bieg miałem niejakie wątpliwości co do samych butów. Rozmiar niby 44, czyli standardowy mój rozmiar butów biegowych. Wszystkie dotychczasowe Asics'y mam w rozmiarze 44. Dodam, że w cywilu noszę rozmiar 42/43 w zależności od producenta. A więc rozmiar niby 44, ale jakieś takie opięte są. Ciasnawe może nie, ale opięte, to jest dobre określenie. To nie wróży niczego dobrego, bo buty niewygodne przy pierwszym włożeniu, raczej niewygodne już pozostają. Tak więc przed startem wielka celebra i układanie każdej fałdki skarpetek, precyzyjne wiązanie sznurówek, które ewidentnie są zbyt krótkie na podwójne wiązanie...
Wreszcie start i od samego początku miłe zaskoczenie. Buty idą same, równo noga obok nogi. Ładnie wybierają nierówności, omijają kamienie - mam wrażenie, że płynę, mimo że jest pod górę. Z każdym kilometrem stają się coraz bardziej wygodne. Dokładnie opinają nogę, tak że nie ma luzu, ale też nie ma żadnego ucisku, otarcia czy innego odczuwalnego dyskomfortu. Wielka Sowa zaliczona i nic. Zbieg na Kozie Siodło i buty suną idealnie nawet po korzeniach. Przy Schronisku Sowa szybka decyzja, zbiegam na przełęcz Sokolą. No tutaj to będzie jazda, na pewno coś się będzie działo. Zbiegam i nic. Żel bananowy, kije w garść i podejście na górę. Stąd już tylko zbieg na parking na Przełęczy Walimskiej, w finale nawet w tempie 4:08 min/km i nic. Zobaczymy w domu, myślę sobie. A w domu, po umyciu stóp dalej nic. Nogi jakby w ogóle dzisiaj nie były używane!! Tak więc szacuneczek, dla marki Brooks i modelu Cascadia 11. Widać, że Scott Jurek dołożył starań, aby te buty były dobrymi butami trailowymi. Polecam, bo teraz nie kosztują już 650 PLN i więcej, jak potrafiły kosztować jeszcze niedawno.

Komentarze

Popularne posty