Ostatnie kroki przed metą. Wzrok skupiony, jeszcze nie widać radości z ukończenia biegu. Wbrew pozorom nie widać wogóle zmęczenia, które za metą odbiera oddech i miesza wzrok. Już za chwilę skończy się dziwny bieg, zrobiony zgodnie z rytmem serca. Przez pierwszą połowę rwało do przodu, optymistycznie nastrajając. W równym tempie pokonywane kilometry cały czas oscylowały na granicy 6:00 min/km. Wyglądało, że czas będzie przyzwoity i satysfakcja gwarantowana. Jednak od 16 km zaczęło wariować krążenie, nagle zaczęły puchnąć palce dłoni, a po chwili świat zaczął się bujać od ściany do ściany. Przejście do marszu po przekroczeniu mostu w Burkatowie skłoniło organizm do zejścia na stronę, co było już ostatnim ostrzeżeniem. Posłuchałem go i do tabliczki nr 17 skrupulatnie liczyłem w marszu każdy krok. A później Galloway'em pobiegłem już do mety. Wszystko skończyło się szczęśliwie i nawet zmęczenie pobiegowe jest jakby małe. Bo tym razem to nogi  i skurcze dyktowały warunki, a zdrada przyszła z innego kierunku.
Jak wspominałem wczoraj, MŁODOŚĆ RZĄDZI, co dobitnie widać na załączonym obrazku, gdzie radość z osiągniętego celu jest wielka


Komentarze

Popularne posty