W sobotnie przedpołudnie obiegłem utartymi ścieżkami Świdnicę racząc się cudnym wiosennym słońcem. Przyjemna trasa, początkowo skalkulowana na 11km pod wpływem nastroju rozciągnęła się na pełne 17km. Jak to bywa w Świdnicy, nie biega się po stole, tylko wciąż w górę lub w dół. Wszechobecna zieleń, choć o tej porze roku jeszcze nie powala, zawsze jest lepszym otoczeniem dla biegacza niż przejeżdżające auta. A do tego dochodzą miejsca pełne wspomnień i pokładów ogromnej energii, która jak zaczarowana, wciąż się tam znajduje. Okolice Zalewu dzisiaj, miały ten sam potencjał, co 21 marca blisko 30 lat temu. Nawet pogoda była identyczna, słonecznie i ciepło, choć z lekką zimną bryzą znad Modliszowa.

Komentarze

Popularne posty