Emocje już opadły, choć ogromna satysfakcja z ukończenia ostatniego odcinka Biegu 7 Dolin wciąż we mnie pozostaje. Na obrazku Piwniczna w samo południe, za chwilę rozlegnie się strzał i pójdziemy na most. Bieg, na krótko, rozpocznie się już na drugim brzegu Popradu, by dość szybko przejść w żmudną wspinaczkę. Generalnie cały bieg to albo stroma wspinaczka, albo intensywne zbiegi. Dwukrotnie, dla urozmaicenia dodano podejście drogą, gdzie normalnie można byłoby nawet biec, ale tutaj były to odcinki odpoczynku w stylu nordic walking. Szczególnie trudne było podejście z Wierchomli wzdłuż wyciągu i te do Bacówki, gdzie nogi wciąż parowały po zwariowanym zbiegu do Szczawnika. Stamtąd na Runek poszło gładko, jednak później zaczęły się schody. Pomimo łatwego zbiegu do Krynicy męki były ogromne, a powracające skurcze zabiły plan nadrobienia zaległości i złamania 5:50h. W sumie na tym odcinku wyszło tempo 8:20 min/km i to tych 20 minut zabrakło na mecie. Wyszło 6:09:55.

Komentarze

Popularne posty