Parujące buty w szałasie na szczycie Wielkiej Sowy. Świąteczne przedpołudnie i spędziliśmy dzisiaj w biegu, wybierając dobrze nam znany szlak fioletowy z Przełęczy Walimskiej. O ile początkowe kilometry były znośne, o tyle wyżej pojawił się śnieg i lód, który mocno utrudniał nam dzisiejszy bieg. Ale po kolei. Zanim buty miały szansę parować w szałasie, trzeba było wbiec na szczyt, co w mokrym i sypkim śniegu nie było łatwe: Podbieg pod Wielką Sowę . Tak w ogóle, to dzisiejszy post post będzie najbardziej filmowym w historii. A więc, gdy już wbiegliśmy po tym wodnym śniegu i odparowaliśmy pijąc gorącą herbatę z temosu, przyszedł czas na  Wywiad na szczycie. Kilka minut i szybki zbieg czerwonym szlakiem na Kozie Siodło i dalej do Schroniska SOWA. Trasa przetarta wielokrotnie, bez zaskoczeń, choć płynący śnieg był małą niespodzianką. Zawsze, za każdym razem, gdy zimna woda przelewała się przez buty, było słabo i niekomfortowo Schronisko SOWA.
A później jeszcze małe podejście pod główny szlak na Wielką Sowę i jednostajnie w dół. Po śniegu, po lodzie, po kamieniach i po błocie. Troszkę wiało, troszkę padało. Przełęcz Walimska - koniec

Komentarze

Popularne posty