FINISZ na NARODOWYM:
https://m.youtube.com/watch?v=5h1yRXCzhQU
Powyższy filmik dokumentuje ostatnie chwile przed wbiegnięciem w otchłań tunelu Stadionu Narodowego. Stamtąd wypływa się już na bezkresny błękit oceanu i mknie ostatnie metry do METY. Finał wyszedł mocno i euforycznie, ale trzeba pamiętać, że wcześniej były chwile trudne... Postępujące skurcze zaczęły pojawiać się od 25km i atakować czworogłowy lewego uda. Zmiana techniki biegu pozwoliła dotrwać do 30km, gdzie pod ratuszem Ursynowa czekał mój setwisant ADAŚ, który zajął się profesjonalnie masażem i doprowadził nogi do stanu używalności. Ja pobiegłem dalej zaopatrzony w picie i prowiant a on pojechał z Misią metrem w kierunku Centrum. Po 32km zaatakowały skurcze łydek i byłem zmuszony wezwać wóz serwisowy ADAŚ, który zawrócił i oczekiwał na 35km opodal stacji Wilanowska. Od tego momentu lecieliśmy do mety wspólnie, z krótkimi postojami na Puławskiej, gdy łydki odmawiały posłuszeństwa. Później jeszcze był Plac Unii, Al.Szucha i Ujazdowskie, Plac Trzech Krzyży i warszawska Palma. Tam wybiła czterdziestka, za kolejny kilometr czekała Miśka i ostatnia prosta, którą widać na filmie. Dużo wcześniej, na 12km pod Poniatowskim, rozstawiona była jeszcze Magda z Jasiem, bufetem i dopingiem. W ten oto sposób, dzięki dopracowanej logistyce na trasie, przygotowaniom przed startem i sporej dawce konsekwencji podczas biegu dobiegłem do mety i stałem się bohaterem Narodowego. Dziękuję WSZYSTKIM za wsparcie i namawiam do skosztowania samemu tej rozkoszy. Polecam debiut w Warszawie, bo to najlepiej zorganizowana impreza w Polsce. Tak profesjonalnego przygotowania ze strony organizatorów nie spotkałem nigdzie do tej pory. Niezliczona ilość wolontariuszy na terenie kolejnych bufetów, ogromna życzliwość z ich strony i wręcz troska o kondycję biegaczy: Panie Krzysztofie, może wody? Krzysiu, zjedz bananka, Panie Krzyśku, izotonik proszę... I tak przez cały czas przebiegania przez strefy kolejnych bufetów. Do tego same strefy rozciągnięte na dziesiątki metrów, tak, aby każdy miał szansę posilenia się. Takich rzesz entuzjastycznie reagujących kibiców na całej długości trasy nie ma nigdzie. Do tego dochodzą jeszcze zespoły grające mocną muzę na żywo i podgrzewające biegnących. To wszystko dodaje skrzydeł i nie pozwala myśleć o zmęczeniu, o bólu czy rezygnacji. Wszyscy byliśmy w tamtej chwili MARATOŃCZYKAMI !!!☺

Komentarze

Popularne posty