Wystarczył tydzień, abym zapomniał jaka to frajda to bieganie. Ten czas był trudny ze względu na podły nastrój, trudny zawodowo i szkolnie, trudny do zniesienia ze względu na abstynencję...od biegu. Miałem wrażenie, że to się już nigdy nie skończy i przyjdzie mi już tylko jeść i spać. A że apetyt miałem spory i wręcz ciągły pojawiła się wizja opasłego gościa czyniącego wysiłek, aby zawiązać sznurowadło. Jaka więc ogromna była moja radość, gdy wczoraj wyrwałem się z tego zatrutego kręgu i pognałem co sił w nogach na Księżą Górę. No OK, potruchtałem delikatnie wsłuchując się w każdy krok i każdy odgłos stawów i mięśni. Zdrowo dołożyłem podbiegów i zbiegów, pokluczyłem wokół szczytu ze dwie pętle i odkryłem na nowo, że wracam do żywych. Jutro zapisuję się na 1 Królewski PZU Półmaraton w Krakowie, który biegnie w ostatnią niedzielę października!!! ☺

Komentarze

Popularne posty