To był ostatni mocniejszy wysiłek przed niedzielnym startem. Dobra godzina spędzona w gimnazjonie na gimnastyce. Sesja rozpoczęła się od 21 minut na orbitreku, na poziomie 11, w programie Mountain. Dzisiaj cykl był nazwał się Africa, więc pewnie dlatego tak się zgrzałem śmigając po górkach w okolicach Kilimandżaro :-) Z bieżni, bez chwili wytchnienia, zaniosło mnie na sztangę, gdzie pocisnąłem zdrowo, ku własnemu zaskoczeniu. Moc była nawet na bicie rekordów, ale przed maratonem to nie był dobry pomysł, więc odpuściłem. Później pomęczyłem jeszcze pas barkowy na wyciągu i deskę na macie, gdzie rozciągając stawy wyciszyłem się do wyjścia. 
Jutro i w sobotę pełen relaks, z ew. spacerem po parku dla rozprostowania kości. Nogi już odzyskały świeżość po biegu w Skale, i na teraz zostało mi jedynie ich rozciąganie każdego dnia.

Komentarze

Popularne posty