CD.. dzisiaj mija tydzień od zakończenia Ultramaratonu Karkonoskiego, więc najwyższa też pora, aby zakończyć tą epopeję.
Ostatnio rozstaliśmy się pod Śnieżką, więc po wciągnięciu kurtki na grzbiet ruszyłem dość szybko na górę. Wiało niemiłosiernie i chyba rzeczywiście wiatr osiągał w porywach 8 do 9 w skali Beauforta. Niemniej nie przeszkodziło mi to w sprawnym wdrapaniu się na szczyt i szybkim z niego zbiegu drogą zewnętrzną. Właśnie tam na chwilę złapały mnie jedyne tego dnia skurcze, co niejako sam sprowokowałem potykając się na wystających kamieniach. Na Równi uzupełniłem jeszcze Colę i poleciałem w dół ku Strzesze Akademickiej i dalej ku Polanie obok dawnego Schroniska Bronka Czecha. Przestało wiać i zaczęło grzać. To wraz ze żmudnym podejściem na Słoneczniki ścięło mi krew i zaliczyłem ścianę. To był najtrudniejszy moment na całym szlaku i to właśnie tam, wyprzedziło mnie najwięcej osób.
Później było już tylko lepiej, na Przełęczy Karkonoskiej stawiłem się znowu po 4:05 h, czyli pomimo trudności spóźniłem się zaledwie o 5 minut. To było, jak dla mnie, ostatnie miejsce gdzie pobrałem Colę i banana. Dalej już wszystko migało jak w kalejdoskopie i tylko poszczególne mijane miejsca przypominały o zbliżającej się mecie... CDN

Komentarze

Popularne posty