Miasto: Wrocław.
Miejsce: Park Południowy, pergola oplatająca wypoczywającego w fotelu Fryderyka Chopina.
Cel: rozpoznanie walką, czyli test zegarka Garmin Fenix 3.
Bardzo łatwo odnalazłem odpowiedni program treningowy, a zegarek potrzebował ok. 30 sekund na zalogowanie GPS. Do wyboru mamy: bieg, bieg na szlaku i bieg w pomieszczeniu. Wśród wszystkich 17. dostępnych programów mamy jeszcze bieg na nartach, ale to już inna bajka. Start! Biegniemy i od razu konsternacja. Tempo wciąż utrzymuje się w zakresach powyżej 9 minut. Po jakimś czasie zauważam, że również odległość mierzona jest jakoś dziwnie, zbyt wolno. Chwilowy niepokój i EUREKA. Biegnę po amerykańsku. Po upływie kilometra dociera do mnie wiadomość, że zmieniły się jednostki miary i z metrów/kilogramów/kilometrów przeszedłem na stopy/funty/mile. A więc pauza i ponowna kalibracja danych, które prawdopodobnie przestawiły się podczas aktualizacji systemu. A później już bez historii, trzy rundy po obrzeżach Parku Południowego i powrót na bazę. W sumie 10 km w czasie 59:59 plus 1 km w amerykańskim formacie. Zegarek sprawnie policzył czas i tempo, informował mnie wibracjami po każdym kolejnym zakończonym kilometrze. Generalnie dobrze leżał na ręce, co jest dla mnie istotne biorąc pod uwagę irytujące chwile w przeszłości i kończenie wielu biegów z zegarkiem wrzuconym do plecaka. Tutaj wydaje się, że zaprzyjaźnimy się na dobre..

Komentarze

Popularne posty