CD...a za Łopianką rozpoczęły się schody. I to dosłownie, bo za strumykiem za cerkwią była zielona ściana, którą trzeba było szarżować prawie na czworaka. Tu kije okazały się niezbędne, bo szybko wciągnęły mnie na górę i pozwoliły sprawnie pokonywać każde kolejne podejście. W tej fazie biegu wspinaliśmy się na Korbanię, najwyższy punkt na całej trasie i była to wspinaczka niełatwa. Raz czy dwa odnajdywałem się nagle sam w lesie, bez widoków na kogokolwiek z przodu czy z tyłu. I dopóki szlak wiódł mnie swymi odblaskami, nie miałem wątpliwości. Jednak gdy przez dłuższy czas nie było ani jednego oznaczenia, czekałem cierpliwie na kolejnych biegaczy i konsultowaliśmy trasę. Gdzieś kwadrans po drugiej w nocy rozpoczął się zbieg z Korbani, który przez łąki i pola doprowadził mnie pięć po trzeciej na drugi bufet i pomiar czasu w Radziejowej. Zimny wiatr przeszywał rozgrzane ciało i dopiero gorąca herbata i żar ogniska pozwoliły na chwilę wytchnienia i zebranie sił przed kolejnym etapem. To tutaj zmieniłem buff'a i czapkę na suche i pognałem dalej... CDN

Komentarze

Popularne posty