Stało się. Pokonałem sam siebie i wiele moich słabości i przebiegłem Nocny Maraton RZEŹNIKA. Startując o północy z Cisnej potrzebowałem 6h, aby stawić się w Polańczyku. Dokładnie o 6:05 wbiegłem na metę pod hotelem Skalny, odbierając medal. Radosną nowinę rozgłaszałem już wcześniej, czując że jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Ostatnie kilometry, choć znojne i wyczerpujące, niosły mnie na skrzydłach, a z ust sam wyrywał się hymn pochwalny  (..) kiedy ranne wstają zorze, Tobie ziemia, Tobie morze...

Komentarze

Popularne posty