Jako że wciąż nie jest to mój najlepszy okres, dzień rozpoczął się od wizyty na saunie. Z samego rana był sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy, bladych takich, bo były ze Zimbabwe. Nie ma jak pomarańcze z Portugalii, o połowę mniejsze, pomarańczowe jak słońce na Sunset Strip i słodkie jak stojące tam dziewczyny. Na drogę jeszcze zielona herbata, świeżo parzona naturalnie, duża woda z suplementem i banan. Punkt 9.05 zameldowałem się na ośrodku by 9.11 zasiąść w saunie parowej na dobry kwadrans. Po lekkim ochłodzeniu blisko 10 minut w saunie fińskiej, wyjątkowo niedogrzanej dzisiaj. A później już tylko relaks w tepidarium z widokiem na fajnie skomponowany ogród podobny do japońskiego. A tepidarium to taka ciepła salka z podgrzewanymi wyprofilowanymi kamiennymi łóżkami, gdzie można kontemplować jak tempus fugit...☺

Komentarze

Popularne posty