Wczoraj wieczorem odwiedziliśmy nasze dziecko, które wyjechało z dziadkami na wakacje. Okazało się, że ta wieś podkaliska, to tak naprawdę rozrzucona wśród pól i lasów osada, gdzie pojedyncze posesje widać na horyzoncie. Asfalt kończy się na tyle wcześnie, że trzeba przejechać jeszcze ze trzy przecznice po piachu w lesie, aby dojechać na miejsce. A tam już tylko cisza i spokój, błoga natura po horyzont, zewsząd pola kukurydzy i słoneczniki. Dziecko przeszczęśliwe śpi w namiocie z dziadkiem, biega z psami po łące, karmi ryby w stawiku i podgląda zbieranie miodu. A las wokół to taki wyrośnięty sosnowy zagajnik mieniący się wszystkimi kolorami mchu, borowin, jeżyn i pojedynczych już grzybów. Idealne wprost miejsce do spacerów i długich wybiegań, w miarę równa nawierzchnia i odpowiednio stabilne podłoże. Wczorajszą Dychę czuć delikatnie w udach, więc leśny spacer dobrze im zrobi. Po porannym deszczu wszystko pachnie świeżo a rześka bryza szarpie flagę na maszcie...

Komentarze

Popularne posty