Dwa słowa: Jestem Maratończykiem!!!
Dzisiaj, gdy słońce od rana uśmiecha się do mnie, a ja nie muszę nigdzie się spieszyć, dociera do mnie ten fakt ze zdwojoną siłą. Wszyscy piszący o kosmicznej dawce endorfin eksplodujących w mózgu na mecie pierwszego maratonu nie kłamią. Tego nie da się z niczym porównać. Nie ważne stają się wszystkie trudności, ból na trasie czy wyrzeczenia tygodni poprzedzających. Jest tylko słońce na niebie, błękitny nieboskłon i wiatr we włosach...☺ 
A że nie było łatwo, widać na załączonym obrazku. Na 25km pojawiły się skurcze. Najpierw ten najgroźniejszy, czworogłowy lewego uda, który miał realne szanse całkowicie wykluczyć mnie z biegu. Później, po zmianie techniki biegu pojawiły się równie bolesne, lecz mniej groźne skurcze łydek. Poniższy film dokumentuje udzielanie mi masażu na 30km. Adaś tak skutecznie doprowadził czworogłowy uda do użytku, że skurcz już nie powrócił. Łydki męczyły mnie do 40km, ale skutecznie masowane przez Adasia od 35km i rozchodzone szybkim marszem puściły na tyle, że mogłem wbiec na Narodowy świeżym krokiem mijając po drodze kilkunastu wyczerpanych śmiałków.
http://m.youtube.com/watch?v=R-y9Ey4_5No 


Komentarze

Popularne posty