Kończąc już mocno eksploatowany wątek BMW Półmaratonu Praskiego chciałbym jeszcze dodać, że pomimo nie najlepszego czasu jaki zaświecił mi się na mecie, 2:11:07, był to bieg bogaty w nowe doświadczenia i nauki na przyszłości. Bieg rozpocząłem w jednej z ostatnich grup, bo uwielbiam rozpędzać się powoli. Założyłem średnie tempo na pierwsze 15km w granicach 6min/km, by potem przycisnąć i wyrwać jakieś 2:03 na koniec. Generalnie nic z tego nie wyszło, choć w detalach było OK. Na przestrzeni tych 21km aż 9 km pobiegłem poniżej 6min/km, kolejne 8km poniżej 6:10min/km. Niestety na 4 kilometrze zaliczyłem wizytę w to-ju, co z gruntu zweryfikowało moje oczekiwania co do wyniku, bo tych 3 minut nie byłem już w stanie odwrócić, ale walczyłem dalej. Wszystko pięknie wyglądało do 17km, ale wtedy rykoszetem powróciły turbulencje z początku biegu i kolejne 2km były mocno pod czasem.Jeszcze jedno potknięcie na końcu i czas wyszedł jak na wstępie. Nie zawiodła mnie motoryka, żadne bóle stawów czy mięśni. Buty idealnie leżały na nogach a pomysł na zabranie własnej wody okazał się trafiony. Lekkomyślnością było jednak jedzenie na mieście w noc przed biegiem, co tak dotkliwie okupiłem przed startem i w trakcie, zwiedzając niebieskie plastikowe pudełka toi-toi... Ale na mecie satysfakcja z ukończenia była ogromna, podobnie jak duma z faktu, że nie uległem słabościom i parłem uparcie do przodu☺

Komentarze

Popularne posty